środa, 18 lipca 2012

Wyjęte ze skrzynki...

Witam wszystkich serdecznie! Dawno się nie odzywałem, a wypadałoby coś napisać. Tyle się dzieje, tyle się dzieje! Sam nawet nie wiem o czym pisać, a nawał obowiązków i zobowiązań utrudnia prowadzenie bloga. Mam nadzieję, że po moim powrocie z Czerwonej Wyspy wszystko się zmieni. A właśnie, przecież nie wiecie... Kupiłem bilet lotniczy na 18 sierpnia i wracam 14 października. Więc może najpierw opowiem trochę o tym...

Madagaskar. Wyjeżdżam po raz kolejny z moim dobrym znajomym, Dominikiem. Było nieco problemów z zakupieniem biletów, głównie ze względu na ceny, które sięgały nawet 6500 zł. No ale to jest już załatwione! Trochę się obawiam tego wyjazdu, gdyż wiąże się z tym duża odpowiedzialność. Jednak z drugiej strony bardzo chciałbym po raz kolejny znaleźć się w tej "afrykańskiej bajce". Zamierzam przebadać około 200-300 osób z malgaskiego miasta Mampikony. Boże, dopomóż, zwłaszcza, że to moje pierwsze badanie. Będę określał ocenę stanu odżywienia. Badanie antopometryczne, bioimpedancja, ankiety, historia żywienia, mierzenie siły, pomiary cukru i wiele wiele innych rzeczy. Czas, czas, czas... oby wszystko udało się załatwić. Dzięki wsparciu wielu ludzi nie udałoby mi się tego zorganizować. Gosia Przepiórka - prezes MyBaobab, która przygarnęła mnie pod skrzydła swej fundacji. Pani prof. Maria Śmiechowska - mój przewodnik naukowy, która jest w stanie mi poradzić w każdej sytuacji i która wspiera mnie przy każdej konsultacji. Pani dr Małgorzewicz - kierownik Katedry Żywienia Klinicznego na GUMedzie, która dołożyła kilka pomysłów, zafundowała część elektrod i wypożycza mi część drogiego sprzętu!! Ci wszyscy, którzy pracowali przy "produkcji" waniliowych cegiełek - Gosia Szopińska, Gosia Wiśniewska, Iza i Sylwia Golder (dzięki nim praca nie zajmowała dwóch dni, a zaledwie 7 godzin ;). I Ci wszyscy, którzy zakupili cegiełki podczas Mszy Świętych, czy poprzez wpłatę na konto. Mam wiele planów po powrocie. Mnóstwo planów. Nadrzędne będzie napisanie artykułu naukowego z p. prof. Śmiechowską, by móc dalej nim posługiwać się jako fundamentem wszelkich akcji. Pragnę rozbudować jedną z kantyn żywieniowych na Madagaskarze. Chciałbym również napisać książkę o mojej podróży (no ale to plan długofalowy, bo mój zapał zawsze kończy się po kilku stronach - brak mi motywatora!! Gdzie on jest!! Lub ona ;) Pragniemy razem z Dominikiem stworzyć także kaledarz-cegiełkę, który będzie rozprowadzany podczas po-malgaskich akcji. W planach leży również nowa galeria... Jejcia, przecież o tym też nie wiecie!

28 czerwca odbył się wernisaż w Galerii Mariackiej przy ulicy Mariackiej, podczas którego prelegowaliśmy na temat Madagaskaru. Odbyło się uroczyste otwarcie galerii ze zdjęciami z naszego ostatniego wolontariatu! Niestety wystawa zakończyła się 15 lipca, ale dla tych, którzy nie zdążyli jej odwiedzić zawsze zapraszam na wirtualną galerię na moim fejsbukowym profilu ;) Kurcze, spotkanie było fajnie, chyba nafajniejsze, które organizowaliśmy wspólnie... bo nic nie przebije "Menażek" (Studenckie spotkania podróżników), podczas których rozbawiłem całą salę! Dostałem nawet za to nagrodę od organizatorów, za najbardziej zabawną prelekcję. W między czasie w maju brałem udział w Tygodniu Bibliotek, dokładnie w "Wieczorze w Bibliotece - Biblioteka zawsze w grze", gdzie również odbyła się moja wystawa zdjęć. Tam też opowiadałem do grona rady pedagogicznej, władz uczelni i zaproszonych gości o Madagaskarze.

Daniel Kasprowicz, student III roku Wydziału Nauk o Zdrowiu, kierunku dietetyka, barwnie i z humorem opowiadał o swojej egzotycznej wolontariackiej wyprawie na daleki Madagaskar, ilustrując obficie relację ciekawymi zdjęciami.

Majówka, majówką. Pojechałem stopem z kolegą z chóru, Dorianem, do Paryża. Odwiedziliśmy wcześniej holenderski Utrecht i miasteczko Bodygraven, gdzie obecnie znajduje się mój brat, Tomek. Paryż jest pięknym miastem, choć nadal ustępuje miejsca Asyżowi. Taka historia z tripu: ZGUBILIŚMY SIĘ O 23.00 W MIEŚĆIE! xD co w sumie nie dziwi z moją orientacją w terenie. Wydostaliśmy się z najniebezpieczniejszej dzielnicy miasta i kierowaliśmy się do Disneylandu. Kiedy tak w metrze zrezygnowani i nieco zdenerwowani siedzieliśmy, zobaczyłem mile wyglądającą czarnoskórą dziewczynę. NAPRAWDĘ POCZUŁEM, ŻE MAM DO NIEJ ZAGADAĆ! Myślę, że to mój Anioł Stróż zadziałał. Porozmawialiśmy... zdecydowała się nam pomóc. Zabrała nas do siebie, dała nocleg, wyżywienie, udostępniła łazienkę. Jak sama później wspomniała: czuła w sercu, że musi nam pomóc, choć zdawała sobie sprawę, że nas nie zna i że możemy ją okraść. Rano, gdy się żegnaliśmy, podarowałem jej różaniec z Asyżu. Była nim zauroczona - krzyż Tau pachniał jeszcze asyską oliwą... Byłem taki wdzięczny Bogu, bo czy to nie jest cud, że w takim momencie ratuje? Kiedy już traci się wiarę, że może coś jeszcze nas uratować? Że podtrzymuje nasz rozum już tylko arozumna nadzieja? Takimi historiami zapisują się światowe wojaże i takich ludzi się zapamiętuje... Wieża Eiffla, Łuk Triumfalny, Pola elizejskie? One tak jakby zblakły przy wyjątkowej dobroci Alicji.

Hmm... A ja co tam z tej skrzynki wyłowiłem? Hmm... niech to znajdę. Wiersze, kiedyś je pisałem. Teraz to już nie wiem... czy może jak byłem młodszy to byłem bardziej... wrażliwy? Aj tam... lubiłem je pisać. Znalazłem zdjęcia śmieszne i głupie teksty, które pisałem dawniej. Ach...

Teraz uczę się do egzaminu na magisterkę. Życzcie mi powodzenia i 26 trzymajcie za mnie... różańce! POZDRAWIAM! Daniel!