wtorek, 8 lutego 2011

Jak to jest z harcerstwem... czyli strzelmy sobie kupę wspomnień!

Kurde, dlaczego jestem aż tak bardzo sentymentalny? Lubie wręcz nachalnie wspominać sytuację, które pozytywnie wryły mi się w pamięć. Do takich chwil niewątpliwie należą te, które spędziłem z drużyną harcerską (o oryginalnej nazwie) Leśne Duszki. Ile rzeczy tam się działo przez te sześć lat jej trwania, to nie sposób wyliczyć. Niemniej jednak najbardziej optymistycznie wraca się myślą do obecnych członków rybieńskiego ZHP. Lubię obecną ekipę, gdyż z nimi w przeciwieństwie do druhów i druhen sprzed kilku lat, można robić niemalże wszystko. Nie ma wśród nich stękania, jęczenia i marudzenia, wręcz przeciwnie - rozpiera ich czasami energia nie do opanowania. Jest to bardzo fajne, zwłaszcza, że to dzięki takiemu nastawieniu zimowiska, nocki, wyprawy i biwaki są zawsze udane i miło się o nich piszę.

Na samym początku chciałbym zaprezentować klip, który zmontowałem na szóste urodziny drużyny. Był to swego rodzaju prezent, który zawierał wspomnienia zbierane przez te wszystkie lata. Znajdują się na nim zarówno starzy jak i obecni członkowie (z naciskiem na obecni).



Od czego tu zacząć... w sumie pewnie najlepiej od początku. Obecnie drużyna liczy około 15 członków. Piszę około, bo zawsze jakaś duszyczka jest niepewna swojego członkostwa. Pieczę nad nimi sprawuję druhna drużynowa Ewelina (która zastępuje drużynową Wiolettę). Co można o niej napisać? Jest dość sympatyczną osobą, ale nie jest w stanie zastąpić dh Wioletty. Może i ma pedagogiczne podejście do dzieci, ale brak jej jeszcze zaznajomienia z rybieńską rzeczywistością. Denerwujący jest brak jakiejkolwiek organizacji i przygotowania, np. do ostatniego zimowiska. Zabrakło niewątpliwie tam kilku atrakcji, które z łatwości i niewielkim wkładem pieniężnym (powiedziałbym nawet minimalnym) można było załatwić. Najgorsze, co mnie zraziło to "donos" harcerzy dotyczący braku zbiórek. Gdy na piedestale drużyny stała Wioletta, spotkania odbywały się w miarę systematycznie, teraz z tajnych źródłem wiem, że w przeciągu semestru odbyły się cztery (stosunkowo kiepskie) zbiórki. W sumie, to co teraz robię to najeżdżanie na czyiś sposób działania, ale tak bardzo mi się to nie podoba. Zależy mi, by obecni członkowie pozostali w drużynie jak najdłużej, zwłaszcza, że kilkoro z nich uczęszcza już do szóstej klasy. Ale czy będzie im zależało wtedy, kiedy kadra zbytnio nie przykłada się do swoich obowiązków? Bardzo się ucieszyłem, kiedy to jedna z druhenek (Ola), mimo, że jest już gimnazjalistą, nadal współpracuje z drużyną...





Chciałoby się tu napisać kilka słów o każdym. Bardzo podoba mi się to, że w drużynie nie ma żadnych mariolkowatych pustaków. Oczywiście mają oni swoje odchyły, ale są one bardzo pozytywne... Hmm... ciekawe czy kojarzę wszystkich z imienia. Jest Kuba - go chyba znam najlepiej (poza kadrą) i w sumie to taki optymistyczny chłopak z fajnymi problemami, które mi przedstawia. Kiedyś dostałem od niego bardzo przyjemną wiadomość na telefon komórkowy (która nadal tkwi w moim archiwum) i wierzę w to, że nasza znajomość będzie trwała dłużej. Potem mamy oczywiście Weronikę (K), która zyskała u mnie w sumie z pół roku temu, a to za przyczyna właśnie Kuby. Tomek i Ola - oni też są wybitni, mimo że nadal przypomina mi się ich wielka kłótnia, która suma summarum zakończyła się ponownym zejściem. Tomek niby takie figo fago, a tak naprawdę chojrak jak malowany (co nie, Tomcio?:). Weronika (T) to kolejna chuda tyczka, którą znam przede wszystkim z odwiedzin u jej siostry. Inne zwariowane osobowości to Klaudia, Weronika (J; ileż tych Weronik), Irek, Julia, Ola i Michał. Taka banda degeneruchów w wieku od 11-13 lat (14). Kurde, z nimi naprawdę jest śmiesznie. Nawet powiedziała mi to kiedyś Asia, a jak ona tak mówi, to tak też musi być... Hmm... gdybym był częściej w Rybnie, chętnie sam poprowadziłbym drużynę i został drużynowym.





W sumie nie będę już im więcej słodzić, bo jeszcze w samozachwyt popadną. Na sam koniec chciałem jeszcze nakreślić kilka spraw. Marzy mi się, by zabrać je w wakacje do Gdańska na kilka dni. Można by wtedy spędzić tak fajnie czas. Zwiedzić starówkę, pójść z buta plażą na sopockie molo, zahaczyć o kino i skałki, bądź też prażyć się cały dzień na plaży. Mam nadzieję, że uda mi się wszystko zaplanować i zrealizować. W sumie najciężej będzie z wydatkami i wyeksmitowaniem współlokatorów z mieszkania - gdyby się udało ich usunąć, nocleg byłby za darmo. Ale pomartwię się tym potem - na razie trzeba im zorganizować przyjemna majówkę...

Nie żebym zapomniał o najważniejszych członkiniach drużyny, tj. Asi i Natalce. O nie, o nich napiszę kiedyś specjalne wydanie posta!
Pozdrawiam.

6 komentarzy:

  1. Więc, więc, więc... Nie wiem od czego zacząć więc najlepiej zacznę od początku... (matko! ile kropek! INWAZJA!) Notka świetna, zdjęcia super, i co by tu jeszcze dowartościować.. xD żart, całokształt nieziemski."Masz tkz. "lekkie piórko" to znaczy lekkość pisania"-Żywcem wzięte z mojego zeszytu od polaka. :P
    Pozdrowionka <3 ; *
    Wercia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosilabym o zdjecie Kuby zmywającego naczynia do mojego prywatnego archiwum , takie sceny nie maja miejsca w domu :):) milo popatrzec chociaz na zdjecie :) Nasłodziłeś harcerzom równo w tym poscie , ale widocznie zaslużyli :) W głebi serca to dobre dzieciaki :) Klip genialny (jak każde Twoje dzielo ) ... a sentymentalnym być to jedna z najlepszych zalet jakie mozna spotkac u człowieka :)
    N.

    OdpowiedzUsuń
  3. Danielu nasz drogi i kochany
    Nagłowek miał wyjść "mądrościowo" a wyszedł dziwnie hehe ;)
    Więc.. Nie zaczynajmy zdania od więc xD.
    Mianowicie: Notka super, na kilku zdjęciach wyszłam tak, jakby mnie świeżo obudzili, ale ogółem jest super. Co do opisów niektórych osób- stuprocentowo się zgadzam ^^. Oby tak dalej!
    Podrowionka ;**
    Oluś <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No.. kurde notka to powala;DD.
    a co do drużyny..hm. powiem: masz 100 %. racje;D
    Rządzimy:DDDD
    zdjęciaa superr;))
    szkoda że mnie nie było na zimowisku:((.
    i oby zbiórki były częściej;DD.
    -ale co my możemy poradzić jak p. Ewelina je organizuje:((.
    No to pozdr;)
    i powodzenia .;D
    Licze na dalsze notki:dddd
    Klaudia;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne, za czasów pani Wioletty był jeden wielki opiernicz przez cały rok, że "mamy coś zrobić i mamy coś wymyślić". Źle wspominam tamten czas (2 i 3 rok istnienia drużyny). Przy czym zostało mi w pamięci kilka takich wspomnień, jak obóz, na który rzekomo byłam za młoda, podczas gdy moja rówieśniczna, córka państwa Morawskich, z koleżanką zostały osobiście przez panią Wiolettę informowane. W sumie osoby grające na gitarze miały specjalne przywileje (bo też dzięki lekcjom pani W. znała je lepiej) a reszta była do robienia tła...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykro mi. Jeżeli utwierdziłaś się w przekonaniu, że odgrywałaś w drużynie rolę tła to tylko i wyłącznie Twoja sprawa. Inni tak nie mieli, a jeżeli ktokolwiek tak się czuł to szkoda, że nie był w stanie tego wtedy powiedzieć. Kwestia leży w rozmawianiu. Jeżeli człowiek potrafi wyrazić swoje emocje, jest w stanie zajść dalej. Jeżeli zaś trzyma to wszystko w sobie, niech nie oczekuje, że ktokolwiek będzie wyciągał z niego "jego niezadowolenie"

    OdpowiedzUsuń